To dość stara praca, po przejściach i z przygodą. Gdy zobaczyłam ją gotową po drugim wypaleniu, całkiem białą, ręce mi opadły i pomyślałam że nadaje się tylko do potłuczenia albo schowania gdzieś głęboko. Misternie wymalowane paseczki-kreseczki, którymi podkreśliłam rowki między wałeczkami znikły pod białym szkliwem, po prostu pomyliłam je z przezroczystym. Wazon (bo to jest wazon :)) odstał swoje, a moje wahania, aż Ktoś podpowiedział mi aby potraktować go tlenkiem miedzi. I to właśnie było najlepsze co mogło go spotkać. Zrobiłam tak, a że nie byłam specjalnie przekonana że to wiele zmieni, to zrobiłam to bardzo niestarannie. A dokładnie to wyglądało tak że tlenkiem miedzi pokryłam pokryłam powierzchnię starannie, natomiast nadmiar starłam byle jak, no i efekt jest jaki widać. Nie wiem jak Wy , ale ja jestem zachwycona , zastanawiam się tylko czy to zachwyt obiektywny czy też subiektywny.
Stwierdzam z cała stanowczością że wazon jest unikalny i bardzo efektowny. Jest dowodem na to że niczego nie wolno przekreślać i skazywać na niebyt. Projekt z pozoru słaby może okazać rewelacją jak dostanie druga szansę... Bardzo mi się podoba to co widzę dodatkowo historia wazonu jest niezwykle pouczająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kamino, bardzo dziękuje.
OdpowiedzUsuńMi osobiście, zupełnie obiektywnie, bardzo się podoba :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Baja
Dzięki, dzięki....
UsuńBardzo mi się podoba. Sama chciałaby taki mieć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, również serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń