a dokładniej Sydney, bo poza granicę miasta nie udało mi się wyjechać. Byłam tam dokładnie miesiąc a codzienne zwiedzanie bywało że więcej niż jednego miejsca dało taką intensywność wrażeń że pewne miejsca i zdarzenia ponakładały się na siebie. Na szczęście od czasu do czasu przypominałam sobie że mam aparat w torbie.
Bardzo fajny pomysł na wypoczynek, czasowo w sam raz. AU też mi się marzy :)
OdpowiedzUsuń